Wysłany: 2012-11-18, 00:29 Problemy z ojczymem/nowym facetem mamy
Nigdy tak na prawdę nikomu nie mówiłam o swoich problemach. Jestem taką osobą, której zaufanie bardzo trudno zdobyć. Jak na razie nikomu się to nie udało. Nawet psychologowi z którym niby powinnam być szczera, niczego praktycznie nie mówie. W internecie to co innego, jeśli chcesz, możesz być w jakimś stopniu anonimowy, wylanie z siebie emocji, rozmowa przychodzą ławiej, bo nikt nie widzi jak sie w tym momencie zachowujesz, czy płaczesz, czy się śmiejesz...
Ja w tym momencie czuje się jak śmieć, dosłownie jak coś brudnego i niewartego uwagi. Nawet pisanie o tym przychodzi mi z trudnością, ale mam nadzieję, że to pomoże mi troche się otworzyć..
Kiedy miałam 11 lat moja mama znalazła sobie faceta, mój tata zmarł na raka, nawet tego nie pamiętam. Od początku coś mi w nim nie pasowało, irytował mnie swoim zachowaniem i tym, że był tak przeraźliwie uprzejmy. Zawsze miły, pomocny, nawet kiedy zachowywałam się wobec niego bez żadnego szacunku. Ale mamie się podobał, a ja chciałam jej szczęścia. Bardzo szybko sie pobrali, jak dla mnie za szybko.. Przeprowadziłyśmy się do jego mieszkania, trzy razy większego od naszego. Po wielu miesiącach słodzenia wreszcie pokazał swoją prawdziwą twarz. Oczywiście dla mamy to był chodzący ideał, a ona skakała wokół niego jak małpka. Byłam wtedy w 5 klasie podstawówki, więc troche na temat intymnych spraw wiedziałam. Jednak nie na tyle, żeby coś zauważyć. Przed tym wszystkim byłam na prawdę naiwnym dzieckiem. Wierzyłam że wszyscy są dobrzy i takie tam.. Zaczęło się od bardzo niewielkiej rzeczy. Żeby coś dostać, najpierw musiałam usiąść mu na kolana i pocałować go w policzek, dopiero wtedy dostawałam to, co chciał mi dać. Niby nic, a jak wiele z takich gestów można było odczytać..
Później zamieniło się to w dotykanie, zaczynało mi się to nie podobać. Ale on zapewniał mnie że wszystko jest dobrze, że 'mamusia o wszystkim wie, ale nie wolno mi o tym wspominać, bo to nasza tajemnica'. Więc żyłam w podświadomości że nic sie nie dzieje. do czasu aż na lekcje nie przyszła do nas pani psycholog. Tematy zeszły na relacje międzyrodzinne. Opowiadała o tym co jest złe, a co dobre. I nagle zapaliła mi sie żarówka.. Zły dotyk, podteksty.. A potem wstyd i przerażenie. Pamiętam, że wróciłam wtedy do domu, poszłam do salonu gdzie zazwyczaj siedział i krzyknęłam "PEDOFIL!". Oczywiście oburzenie, co ja wygaduje, mama wściekła, skąd ja sie takich rzeczy nauczyłam, czego oni nas uczą w tych szkołach.. A ja tylko stałam i łkając powtarzałam "On mnie dotyka!". Próbowałam, starałam się, jaki ból sprawiła mi tym, że mi nie uwierzyła.. Powoli zaczynałam zamykać sie w sobie, coraz bardziej wmawiałam sobie jaka jestem beznadziejna i 'brudna'. Bo jak tylko coś szło nie po jego myśli dostawało sie mnie.. Z czasem sam dotyk przestał mu wystarczać w miare jak dorastałam i uczyłam sie więcej na ten temat. Najbardziej bolało to, źe nie miałam dokąd uciec, ani co zrobić. Zaczęłam myśleć w ten sposób, że skoro matka mi nie uwierzyła, to nikt mi nie uwierzy. I do dzisiaj tak myślę, nieważne jak bardzo bym chciała to zmienić. Zawsze jak wyrywałam sie albo krzyczałam, wmawiał mi jaka jestem brzydka, gruba, że powinnam sie cieszyć, że "chce r*nąć coś takiego jak ja!".. To mnie uciszało na dobre, bo z czasem zaczęłam w to wierzyć. Tak wpadłam w anoreksje. Jedna próba samobójcza, szpital, psycholog, leki, potem znowu szpital, terapie, ośrodki dla anorektyków, druga próba i tak dalej.. A mama coraz bardziej przekonywała sie do tego jaka jestem nienormalna, psychiczna, chora. Ten wyjazd do UK to był jej pomysł, bo "zapomne, zaczne żyć"..
Wcale nie zapomniałam i nie zaczęłam żyć. Zmieniło sie jedynie to, że teraz on ma jeszcze łatwiejszy dostęp do mnie. Mama znalazła prace, a on prace przynosi do domu. Dlatego praktycznie w nim nie bywam. Ale ciągle go unikać nie moge, zawsze znajduje chociaż 5 minut żeby 'odreagować', a ja jak tchórz boje sie nawet odezwać..
Nie potrafie sobie z tym wszystkim poradzić, czuje sie jak.. jak dz**ka, dosłownie.. Ale nadal nie potrafie zacząć mówić, otworzyć sie na pomoc.. Nie mam pojęcia co mam robić.
Może ktoś z was jest w podobnej sytuacji? Albo kiedyś był? Bo ja już na prawde nie mogę.. Chce pomocy, ale jej nie chce..
Zmieniłam tytuł tematu po scaleniu z "Problem z nowym facetem mamy". Nmh
Ostatnio zmieniony przez 2015-11-05, 20:56, w całości zmieniany 3 razy
Effy, masz laptopa? Kamerkę? Jak nie to kup jakąś i go nagraj... pokaż mamie... a jak nadal nie będzie wierzyć to policji. Jesteś ofiarą potwornie wstrętnego przestępstwa... nie pozwól aby to nadal trwało... Ewentualnie jeżeli dochodzi do gwałtów to pójdź po takim gwałcie na pogotowie - każ pobrać wymaz z pochwy.
Mam laptopa i kamerkę, problem w tym, że zazwyczaj dzieje się to nagle i niewiadomo w którym miejscu, musiałabym wtedy cały czas nosić ze sobą laptopa, a to jednak nie wypali..
Że też o tym nie pomyślałam. Ale nie wiem czy miałabym tyle odwagi żeby tam pójść..
Effy, nie ma słów na adekwatne określenie tego co robi Twój ojczym. Jeżeli on mówi coś do Ciebie w takich sytuacjach zawsze możesz go nagrać - teraz wszystkie komórki mają dyktafon i telefon łatwiej mieć zawsze przy sobie. Nie znam się na brytyjskim prawie i nie wiem jak tam to działa, ale natrafiłam na taką stronę: http://www.survivorsnetwork.org.uk/47/Home.aspx i być może tam uzyskasz informacje jakie masz możliwości i jak najlepiej się zachować.
Ja wiem, że mówienie o tym komukolwiek jest na pewno niezwykle trudne, ale milczenie sprawia tylko, że nadal w tym trwasz... Nie pozwól by ten człowiek zrujnował Ci życie.
Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2012-11-18, 12:43, w całości zmieniany 1 raz
Muszę przezwyciężyć strach przed odrzuceniem i zdobyć się na mówienie, ale na razie nie jestem jeszcze gotowa żeby to zrobić... Ja sie po prostu boje.
Spróbuje z nagraniem, może się uda. Dziękuje za pomoc, na prawde
Effy, to jest naprawdę przerażające. Bardzo dobrze, że otwierasz się w internecie... To jest już pierwszy krok.
Em, bardzo dobrze Ci doradziła z nagraniem. Nie noś wszędzie laptopa ze sobą, ale siedź u siebie w pokoju i nagrywaj nawet sam dźwięk. Gdy przyjdzie coś zrobić, (kurcze, strasznie się o tym pisze, co dopiero przeżywa...) krzycz, niech się to nagra, niech on mówi te swoje teksty...
Fakt, że mama Ci nie uwierzyła jest na pewno bardzo bolesny... Niestety czasami jedynie obce osoby są nam w stanie pomóc, nie bliscy. Jeżeli poszłabyś zaraz po takim wydarzeniu na policje, oni na pewno Ci uwierzą. Taka jest ich praca, dobrze wiedzą, jak takie sytuacje wyglądają.
Nie wiem co Ci jeszcze napisać... Chyba po prostu życzę Ci odwagi i siły moja droga...
Jeśli masz dostęp do jego komputera, dysku zewnętrznego, telefonu - to przejrzyj je. Skoro dobiera się do Ciebie to niewykluczone, że ma jakieś pedofilskie materiały na wspomnianych urządzeniach - a to już mocny dowód dla policji.
Bardzo mnie boli Twoja historia. Borykałam się z podobnym problemem. Z brakiem odwagi by się otworzyć... Fakt, że mama ci nie uwierzyła, musiał być okrutnie bolesny. Moja mi uwierzyła, ale sama procedura otwarcia się... moje próby. To było trudne. Myślałam, że niemożliwe. Coś lepkiego stawało mi w gardle i zabraniało mówić. Ale w końcu powiedziałam. Z uporem składając słowa w całość.
To, że w internecie opowiedziałaś o swoim problemie, to już krok, tak jak powiedziała Naamah.
Myślę, że dziewczyny dobrze Ci doradziły. To moim zdaniem najlepsze wyjście z sytuacji.
Mam pytanie - czy psycholog wie z czym się borykasz?
Po przecinkach stawiamy spację | Nmh
Jestem więźniem. Zamkniętym w klatce mego ciała. A jednak nazywam się wolnym jak sokół.
Ostatnio zmieniony przez 2012-11-20, 12:21, w całości zmieniany 1 raz
Um, spróbowałam dzisiaj nagrać cokolwiek telefonem, ale.. nie udało się..
Zapomniałam, że najdłużej mogę nagrywać przez 30 minut, a po pół godzinie włącza się alarm, że czas się skończył.. Miałabym wszystko zapisane gdyby nie ten cholerny dźwięk, a tak usłyszał i nie dość, że dostało mi się za to, to jeszcze nie mam telefonu. Wymówką dla mamy były zdjęcia z imprezy, na których stałam z papierosem. Bo przecież coś musiał wymyślić, dlaczego mi go zabrał..
ohm, telefon zawsze nosi przy sobie, a żeby wejść do jego laptopa muszę wprowadzić hasło, którego niestety nie znam, więc to raczej niemożliwe.
LadyDracula, nie, nie wie.. Nie ufam mu, mimo, że jest nieco lepszy od mojego pierwszego psychologa, nie potrafię mu zaufać. Wiem, że jeśli coś mu powiem, to on później powie to mojej matce. Nieważne, czy proszę go o zachowanie to dla siebie, czy nie, mama i tak się dowiaduje. Dlatego nic mu o tym nie mówiłam, na pewno by się wkurzyła, że rozpowiadam takie kłamstwa..
Ostatnio zmieniony przez 2012-11-18, 17:53, w całości zmieniany 1 raz
Kup sobie dyktafon, albo spróbuj od kogoś pożyczyć. Nie musi być cały czas włączony, wystarczy, że w odpowiednim momencie naciśniesz odpowiedni przycisk. A nawet jeśli to by się nie udało, to na pewno można nagrywać dłużej niż 30 minut.
Jutro znajomy pożyczy mi dyktafon. Mam pomysł jak go ukryć, żeby niczego nie zauważył i jeżeli wszystko pójdzie dobrze to pewnie (ba! na pewno..) jutro rano znowu spróbuje coś nagrać. A potem.. a potem pokaże mamie.
Boje się. Boje się jej reakcji
Jeżeli pokażesz takie nagranie mamie, to wątpię, żeby powiedziała, że to jest nieprawdą. Mam nadzieję, że Ci uwierzy i że w końcu przestanie się dziać, to co się działo do tej pory. Skoro udało Ci się otworzyć na forum i przełamałaś się do zrobienia nagrania, to to już duży krok w przód.
Nie spałam od 5 rano, tak się tym wszystkim stresowałam, miałam już ułożone w głowie co powiem mamie, itd. Poczekałam aż wstanie, specjalnie mu się pokazałam, że już nie śpię, wszystko szło zgodnie z planem. Dobra, zrobił co miał zrobić, trochę go zaczęłam prowokować, w końcu wyszedł. Nagrało się..
Nie poszłam do szkoły, bo, nie wiem czy to przez stres czy co, miałam mdłości i ogólnie źle się czułam, więc czekałam w napięciu na powrót mamy. Jak wróciła, wzięłam dyktafon, zeszłam na dół i powiedziałam, że muszę jej coś pokazać. Od razu dodałam, żeby nie miała mi tego za złe bo nie chce jej krzywdzić, chce jej szczęścia, ale nie moim kosztem.. Że mam już tego dosyć i że powinna to w końcu usłyszeć.
Puściłam jej nagranie. Cały czas obserwowałam jej zachowanie. Najpierw zbladła, później była czerwona, a na koniec.. Wiecie co na koniec tego wszystkiego zrobiła moja kochana mamusia? Zaczęła się na mnie wydzierać, że jestem jakaś nienormalna! że to jakieś bujdy! że głos w nagraniu można zmienić w dzisiejszych czasach! że jestem okropna, że ON chce dla nas jak najlepiej, bez niego byłybyśmy nikim!
I to sie nazywa wsparcie?! Jak mi własna matka w twarz krzyczy, że jestem żałosna i próbuje zniszczyć jej szczęśliwy związek? W tamtym momencie na prawdę nie wiedziałam, co mam zrobić, z początku tylko siedziałam i gapiłam się na nią bo nie byłam w stanie nic zrobić, ani powiedzieć. A potem to nawet nie pamiętam, chyba stamtąd wybiegłam, ale byłam taka przerażona, że nie potrafię połączyć niczego w całość.. Pół dnia spędziłam na dworze, wróciłam dopiero jak zaczęło się ściemniać, a na nią nawet nie patrzyłam.. No i oczywiście kochany mój ojczym na pewno się o wszystkim dowiedział, bo kiedy szłam do siebie na górę już od progu rzucał mi spojrzenia typu "PRZEGRAŁA?, MÓWIŁEM."....
Już sama nie wiem co mam robić, brzydze się tym wszystkim, po prostu się brzydze.. Mam ochotę zasnąć, kurde, na zawsze. Równie dobrze moge iść z tym na policje, ale nie mam siły.. Nie mam na nic siły, ta dzisiejsza sytuacja jeszcze mnie dobiła. Nie miałam pojęcia, że ona sie w taki sposób zachowa. Przecież miała przed sobą dowód!
Najwidoczniej to, że córka jej mówi, że coś się dzieje, jest mało ważne. Ważniejsze od tego jest to, co powie jej mąż, którego ledwo zna..