Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
W szponach psychiatrii
Autor Wiadomość
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-21, 17:29   W szponach psychiatrii

Być może nie wszyscy zdajecie sobie z tego sprawę, ale istnieje grupa ludzi (także psychiatrów i psychologów), która uważa, że psychiatria nie ma zbyt wiele wspólnego z medycyną, że tak naprawdę jest to kolejne narzędzie do kontrolowania ludzi, legalnego zatruwania ich ciał i umysłów, pacyfikacji woli, pozbawiania wolności i indywidualności oraz "leczenia" ich nie tyle z zachowań patologicznych, co niewygodnych dla władzy. Pogląd jak widać nieco skrajny i miejscami zakrawający o manię prześladowczą, ale czy tak całkowicie pozbawiony racji?

Może najpierw czym w ogóle jest antypsychiatria?

wikipedia napisał/a:
Antypsychiatria to ruch społeczny i intelektualny, który wyłonił się w latach 60 XX wieku, podważający podstawowe ówczesne założenia i praktyki zachodniej psychiatrii i poszukujący możliwości rozwoju innych metod, jego aktywność obecnie się zmniejszyła, jednakże co pewien czas pojawiają się informacje o eksperymentach będących w duchu tego ruchu. Terminu tego po raz pierwszy użył psychiatra David Cooper w roku 1967.
Ruch głosił m.in., że pacjenci placówek psychiatrycznych nie są osobami chorymi, ale jednostkami, które nie przyjmują wartości i norm społecznych, obowiązujących w zachodnim społeczeństwie. Zwolennicy antypsychiatrii głosili, że pojęcie "choroby psychicznej" jest narzędziem represji społeczeństwa wobec nonkonformistycznych jednostek

I wypowiedzi jednego z działaczy tego ruchu - psychiatry, wykładowcy akademickiego
<iframe width="420" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/COWb-fk0yko" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Fragment wypowiedź z filmiku (tłumaczenie własne):
Kiedy czarni niewolnicy z Południa uciekali do wolności, to wcale nie dlatego, że chcieli być wolni; cierpieli na chorobę zwaną drapetomania (...) Nie wymyślam tego, to była oficjalna diagnoza tak samo jak attention-deficit disorder (ADD). Kobiety, połowa ludzkiej populacji, jeżeli były dostatecznie nieroztropne aby buntować się przeciwko dominacji mężczyzn, to cierpiały na poważną chorobę zwaną histerią (...) Żadne z tych zachowań nie było nigdy chorobą i oczywiście nie jest chorobą. (...) Żadne zachowanie lub niewłaściwe zachowanie nie jest chorobą ani nie może być chorobą.

Psycholog kliniczny Bruce Levine opublikował następujący artykuł Why Anti-Authoritarians are Diagnosed as Mentally Ill
W którym moją uwagę zwróciły fragmenty (tłumaczenie własne):

Albert Einstein, jako młodzieniec, prawdopodobnie otrzymałby diagnozę ADHD i może nawet także ODD. Albert nie słuchał swoich nauczycieli, dwukrotnie oblał egzaminy wstępne do koledżu, miał problemy z utrzymanie pracy. Jednakże twórca biografii Einsteina, Ronald Clark stwierdza, że problemy Alberta nie wynikały z niezdolności do utrzymania koncentracji ale raczej z jego nienawiści do autorytatywnej, pruskiej dyscypliny w szkołach.


Wiele osób mających problem z nerwowością (niepokojem, nerwicą lękową?) i/albo depresją to także anty-autorytarianie. Często głównym cierpieniem ich życia, które zasila niepokój i/lub depresję jest lęk przed tym, że ich pogarda dla nieuprawnionej władzy spowoduje, że staną się finansowo i socjalnie zmarginalizowani, ale jednocześnie obawiają się, że podporządkowanie się takim nieuprawnionym autorytetom będzie dla nich stanowiło egzystencjalną śmierć.

Ja jeszcze za czasów moich studiów natrafiłam na raporty z prób klinicznych znanego SSRI, których wyniki mnie zaskoczyły (teraz nie chce mi się tego szukać, ale jak komuś bardzo zależy to odgrzebię). Otóż znaczną poprawę w grupie placebo osiągnęło trochę poniżej 10% pacjentów, podczas, gdy w grupie, której podawano lek niecałe 20%. To znaczy, że zaledwie około 10% pacjentów osiągnęło znaczną poprawę w skutek oddziaływania leku! I bardzo podobne wyniki badań przedstawiają środowiska antypsychiatryczne twierdzące, że tylko bardzo niewielka grupa pacjentów (najcięższe przypadki) przyjmujących leki przeciwdepresyjne z grupy SSRI odczuwa poprawę w skutek terapeutycznego oddziaływania leku, a znaczna ilość osób przyjmujących te leki doświadcza jedynie efektu placebo!

Oczywiście nie twierdzę, że nie ma czegoś takiego jak choroby psychiczne... bo oczywiście są... jednakże czasem wypadałoby się głębiej zastanowić nad tym gdzie leżą granice patologii... i zdecydowanie należy zmienić myślenie o diagnostyce chorób psychicznych... choroba, to zmiany w funkcjonowaniu organizmu... wykrywalne zmiany w funkcjonowaniu mózgu... zamiast wywiadu z pacjentem powinniśmy mieć wykonywane badanie technikami obrazowania mózgu... Przerośnięte ciało migdałowate może być chorobą. Karłowaty hipokamp może być chorobą. Nadmierna apoptoza neuronów może być chorobą. Kiedy idziemy do lekarza, bo boli nas brzuch, to on nas nie pyta jakie mieliśmy relacje z matką x lat temu... on nas wysyła na USG... dlaczego jest tak strasznie inaczej kiedy boli nas życie? A może ktoś ma powód do tego, że go boli życie? Może wcale nie trzeba go naćpać lekami, a wystarczy mu pomóc?
Z moich osobistych dygresji... jak można przykładowo pacjentkę z ED doświadczającą objawów wytwórczych ustawić na neuroleptykach przed sprawdzeniem czy nie ma niedoborów niacyny i kobalaminy - dwóch witamin, których brak (jakże wysoce prawdopodobny u osób, które nie jedzą/wymiotują) może wywoływać psychozę? Toż to zajęcia z biochemii na pierwszym roku medycyny się kłaniają! Kiedy wreszcie przestaniemy postrzegać psychikę w oderwaniu od mózgu, a mózg w oderwaniu od reszty ciała? Tak jak neurobiologia jest moją absolutną pasją... tak przyznam się szczerze, że gdybym próbowała faktycznie zostać neurobiologiem, to byłabym najbardziej sfrustrowanym neurobiologiem w tym kraju albo i na świecie patrząc na to jak skostniałe, niechętne zmianom i kompletnie oderwane od współczesnych odkryć jest środowisko psychiatryczne.




Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2013-06-21, 18:34, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
W szponach psychiatrii
Alistair 



Wiek: 31
Dołączył: 02 Cze 2013
Posty: 295
Skąd: Południe

Wysłany: 2013-06-21, 18:21   

Czyli uważasz, że środowisko psychiatryczne nie wnosi zbyt wiele do nowych metod leczenia i raczej widząc nowy przypadek posługują się starymi, niekoniecznie skutecznymi metodami tym sposobem idąc na latwizne?


Zgodze się z tym, że pomoc pacjentowi nie powinna opierać się tylko i wyłącznie na pytaniach i lekach, zdecydowanie nie każdy problem potrzebuje tej formy pomocy. Może psychiatrzy często myślą w ten sposób "przyszedł chory, zagubiony to dam mu trochę tego i tamtego i powie jak się czuje". Trochę bezsens, napewno nie każdy posługuje się tak mało wyszukanymi sposobami, ale spora część opiera swoje metody na faszerowaniu lekami bo pomogły temu co miały pomoc, a nie każdy człowiek jest na baterie i nie każdy działa jednakowo.

Ja nie wiem czy dobrze to odebrałem co jest napisane. Moim zdaniem często nie tylko psychiatrzy, choć w dużym stopniu, albo imponuja brakiem wiedzy, albo stają się najlepszymi przykładami lenistwa. Mówię o tych których doświadczyłem, i o jednostkach o których czytałem. Zdecydowanie powinno się o wiele dokładniej skupić na problemie pacjenta, myśląc o skutecznej diagnozie.




Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
 
 
W szponach psychiatrii
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-21, 18:29   

Alistair napisał/a:
Ja nie wiem czy dobrze to odebrałem co jest napisane. Moim zdaniem często nie tylko psychiatrzy, choć w dużym stopniu, albo imponuja brakiem wiedzy, albo stają się najlepszymi przykładami lenistwa. Mówię o tych których doświadczyłem, i o jednostkach o których czytałem. Zdecydowanie powinno się o wiele dokładniej skupić na problemie pacjenta, myśląc o skutecznej diagnozie.

Dobrze odebrałeś... ale prawda jest taka, że taką formę psychiatrii akceptujemy jako społeczeństwo, bo jesteśmy generalnie zwolennikami prostych i szybkich rozwiązań. Inny przykład, z zupełnie innej dziedziny to diabetologia... znaczna grupa ludzi obecnie na lekach przeciwcukrzycowych (oczywiście cukrzyca typu II) dałaby sobie świetnie radę bez leków, gdyby tylko im się chciało dbać o swoja dietę i korzystać z wiedzy o indeksie glikemicznym. Jak czyjś organizm sobie źle radzi z glukozą, to jest chyba oczywiste, że będzie miał kosmiczne wyniki po obiedzie McDonald's... ale ludzie wolą jeść śmieci i łykać tabletki... i albo sobie nie zdają sprawy z tego albo jakoś to do nich nie dociera, że te leki zabijają wyspy trzustkowe i po latach stosowania prowadzą do niezdolności organizmu do samodzielnego wytwarzania insuliny... Jako społeczeństwo zaczynamy od swojego ciała tylko wymagać - żeby było zdrowe, żeby było silne, odporne i młode, ale nie robimy nic aby się w to ciało wsłuchać... i z psychiką jest dokładnie to samo. Smutne.

[ Dodano: 2013-06-21, 18:42 ]
Emaleth napisał/a:
Czyli uważasz, że środowisko psychiatryczne nie wnosi zbyt wiele do nowych metod leczenia i raczej widząc nowy przypadek posługują się starymi, niekoniecznie skutecznymi metodami tym sposobem idąc na latwizne?

Biorąc pod wagę, że teoria o niedoborze serotoniny jako przyczynie depresji powoli się wali i ustępuje hipotezom o neuroplastyczności mózgu albo depresji immunozależnej to zastanawiam się jak Ci ludzie (psychiatrzy) z czystym sumieniem przepisują komuś wciąż jeszcze inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny... ale w końcu kiedyś syfilis leczono związkami arsenu*...

*tak żeby nie podawać nazw ;)




Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2013-06-21, 18:43, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
W szponach psychiatrii
Alistair 



Wiek: 31
Dołączył: 02 Cze 2013
Posty: 295
Skąd: Południe

Wysłany: 2013-06-21, 18:52   

Akceptujemy trochę, a może nie zawsze mamy w tej kwestii możliwość "wypowiedzi" bo jeżeli przychodzi osoba zagubiona do takiego psychiatry nie znająca recepty na swój problem, to wtedy ona nie mając żadnego doświadczenia w leczeniu i pomysłu na siebie, zdaje się całkowicie na pana psychiatre, niekoniecznie świadoma braku skutków leczenia co możliwe, że pogłębi jej problem i będzie jeszcze trudniej. Fakt faktem, że powinno być inaczej.

Dobrze napisane, ludziom brakuje silnej woli w sytuacjach różnorakich codziennych, przy rehabilitacji, nie tylko fizycznej, nie tylko przy diecie. Wizyta u psychiatry jest prawdziwym sprawdzianem.

[ Dodano: 2013-06-21, 18:57 ]
Połowy tych słów, nazw nie znam, ale psychiatra powinien. Czyżby słaby psychiatra, o ile istnieje taka definicja przepisywal byle podobne gowno, bo coś obilo mu się o uszy, bojąc się kompromitacji?




Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
 
 
W szponach psychiatrii
Pomanita 
Baba



Wiek: 31
Dołączyła: 16 Cze 2013
Posty: 1019
Skąd: łódzkie

Wysłany: 2013-06-21, 19:06   Re: W szponach psychiatrii

Emaleth napisał/a:
Kiedy idziemy do lekarza, bo boli nas brzuch, to on nas nie pyta jakie mieliśmy relacje z matką x lat temu... on nas wysyła na USG... dlaczego jest tak strasznie inaczej kiedy boli nas życie?

O relacje z matką nas nie zapyta, ale może zapytać np. o styl życia i wcześniejsze choroby i tak jak one mają wpływ na zdrowie fizyczne, tak relacje z matką wpływają na psychiczne. Psychika to zupełnie inna materia, trudniej ją zbadać, a diagnoza opiera się głównie na wywiadzie. Dobrze by było, gdyby było inaczej, ale trzeba pogodzić się z tym, że nie ma tu jednoznaczności. Nieraz jednak dostarczamy jednoznacznych objawów. Autoagresja jest wynikiem zaburzenia instynktu samozachowawczego i wyraźnym znakiem, że coś jest nie w porządku.

Myślę, że jak w każdej spornej kwestii powinno się znaleźć złoty środek. Leczeniem chorób takich jak depresja powinien zajmować się ktoś z przygotowaniem zarówno medycznym, jak i psychologicznym. Sama leczę się u takiego właśnie lekarza i bardzo sobie chwalę. W zależności od tego w jakim jestem stanie mogę dostać receptę lub tylko pogadać.

Raczej nie stanę się zwolenniczką antypsychiatrii. Nigdy nie uważałam się za osobę odstającą od reszty społeczeństwa, a psychiatra i leki, które mi przepisał bardzo mi pomogły.

Trzeba też przyznać, że uznanie kogoś za nienormalnego może być wygodne. Dziecko dostaje leki na ADHD i już nie trzeba go wychowywać. Nadal jest niegrzeczny - nowy lek. Ciągle nic? Medycyna jest bezsilna. Dzieci z ADHD istnieją, ale podejrzewam, że jest ich mniej niż wykazują statystyki i często winą jest po prostu złe wychowanie.
To samo z depresją. Każdy miewa gorszy humor i trudniejszy czas w życiu. Problem pojawia się wtedy, kiedy taki stan utrzymuje się i pogłębia. Wielu osobom wystarczyłaby terapia bez podawania lekarstw.




:wałek:

Dobroć można niekiedy znaleźć w środku piekła.
 
 
W szponach psychiatrii
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-21, 19:06   

Alistair napisał/a:
bo jeżeli przychodzi osoba zagubiona do takiego psychiatry nie znająca recepty na swój problem, to wtedy ona nie mając żadnego doświadczenia w leczeniu i pomysłu na siebie, zdaje się całkowicie na pana psychiatre, niekoniecznie świadoma braku skutków leczenia co możliwe, że pogłębi jej problem i będzie jeszcze trudniej. Fakt faktem, że powinno być inaczej.

Żeby było jasne... ja jestem biologiem... skrzywionym biologiem i patrzę na to wszystko z trochę innej perspektywy niż "normalni ludzie" i dla mnie na przykład... jakkolwiek głupie i śmieszne to się wydaje, ale wiele mądrości w sobie zawiera zdanie "jeżeli myślisz, że jesteś żałosny, słaby i beznadziejny to pomyśl sobie, że kiedyś byłeś najszybszym i najbardziej farciarskim plemnikiem w swojej grupie". Ewolucja wie co robi.... czasem nasze geny, nasza biologia, nasze warunkowanie czynią nas średnio przystosowanymi do realiów świata, w którym nam przyszło żyć... ale te realia mogą się zmienić... bardzo szybko... i to akuratnie może potwierdzić prof. Sapolsky, który poświęcił większość swojej kariery na obserwację pewnej grupy pawianów... ;)

[ Dodano: 2013-06-21, 19:09 ]
Pomanita napisał/a:
Nieraz jednak dostarczamy jednoznacznych objawów. Autoagresja jest wynikiem zaburzenia instynktu samozachowawczego i wyraźnym znakiem, że coś jest nie w porządku.

Autoagresja zdarza się także u zwierząt... zupełnie "zdrowych psychicznie" zwierząt... na przykład w warunkach ekstremalnej izolacji, braku bodźców lub stresu... więc czy jest to choroba?
Jest jasne, że jeżeli ktoś cierpi to nie wszystko jest ok... pytanie na ile jest to wpływ środowiska, a na ile patologicznej fizjologii tejże jednostki.

[ Dodano: 2013-06-21, 19:14 ]
Albo takie już zupełnie oczywiste pytanie... jeżeli ktoś jest w sytuacji, gdzie codzienne jest bity i torturowany i ma myśli samobójcze to należy go z tego miejsca zabrać czy stwierdzić, że jest chory i podać mu leki na depresję?




Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2013-06-21, 19:15, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
W szponach psychiatrii
Alistair 



Wiek: 31
Dołączył: 02 Cze 2013
Posty: 295
Skąd: Południe

Wysłany: 2013-06-21, 19:25   

Mogą mogą wiadomo, i często się zmieniają, często też się pogarszają, a bywa, że nic się nie zmienia i człowiek nie mogący odnaleźć skutecznej pomocy przeżywa życie nie skrecając ani w lewo, ani w prawo tylko idzie i wciąż się potyka.

Trochę mi się z rozwojem ludzkim skojarzylo, od podstaw :D

[ Dodano: 2013-06-21, 19:28 ]
Emaleth, oczywiście, że zabrać, ale i w jak największym stopniu sprobowac pozbyc się traumy jakiej doznał.




Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
 
 
W szponach psychiatrii
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-21, 19:37   

Alistair napisał/a:
Mogą mogą wiadomo, i często się zmieniają, często też się pogarszają, a bywa, że nic się nie zmienia i człowiek nie mogący odnaleźć skutecznej pomocy przeżywa życie nie skrecając ani w lewo, ani w prawo tylko idzie i wciąż się potyka.

Właśnie dlatego nawiązałam do tych pawianów... historia jest taka... pawiany w obserwowanej grupie były mocno zhierarchizowane... jednostki z "niższych" szczebli były bardziej zestresowane, miały mniejszą odporność i ogólnie często padały ofiarami znęcania się silniejszych osobników... ale badaną grupę po kilku latach zdziesiątkowała epidemia... i o dziwo przetrwały ją nie te dominujące, agresywne jednostki, ale właśnie "słabeusze"... Tutaj kłania się głęboko w pas hipoteza o powiązaniu depresji z ze specyficznymi własnościami układy odpornościowego. Wiem, że dla ludzi, którzy cierpią to zazwyczaj jest małe pocieszenie, ale ja lubię o siebie myśleć jak o ewolucyjnym rezerwuarze na wypadek skrajnych zmian środowiska... to w jakimś sensie nadaje też sens mojemu istnieniu... Moje ciało jest doskonałą machiną biologiczną... przetrwało próbę samobójczą, poradziło sobie z detoksykacją i stanęło na nogi... a to znaczy, że wcale, a wcale nie jestem taka słaba i żałosna jakby moja depresja chciała o mnie myśleć ;)




 
 
W szponach psychiatrii
Alistair 



Wiek: 31
Dołączył: 02 Cze 2013
Posty: 295
Skąd: Południe

Wysłany: 2013-06-21, 19:57   

Wygląda to tak jakby w przełożeniu na ludzkość ludzie którzy są atakowani przez tych nazwijmy to agresorow, znali uczucie poniżenia i wiedzieli jak przetrwać ten moment, Ci agresywni za to na pozór pewni siebie i niezniszczalni, zwyczajnie wymiekli.

Kłania się trochę powiedzenie "co cię nie zabije...". Dobrze by było, żeby każdy miał takie podejście i w odpowiednim momencie przypomniał sobie o badaniach z pawianami w roli głównej.




Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
 
 
W szponach psychiatrii
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10450
Skąd: świat

Wysłany: 2013-06-21, 20:01   

Znam ruch antypsychiatrii. Kiedyś trochę o nim czytałam. Byłam też na forum o chorobie psychicznej, gdzie wielu, tak jak ja, równocześnie czytali o antypsychiatrii. I był tam jeden chłopak. Ten chłopak tak się zafiksował w tym, co pisali mu na forum antypsychiatrii, że rzucił leki i terapię.
Jego pogrzeb odbył się na początku tego roku, po tym jak skoczył z balkonu.




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
W szponach psychiatrii
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-22, 09:08   

Psychosis napisał/a:
Ten chłopak tak się zafiksował w tym, co pisali mu na forum antypsychiatrii, że rzucił leki i terapię.
Jego pogrzeb odbył się na początku tego roku, po tym jak skoczył z balkonu.

Sarah Kane, dramatopisarka - większość dorosłego życia na lekach i w terapii, dwukrotnie hospitalizowana, przyjęta do szpitala po nieudanej próbie samobójczej powiesiła się w jego toalecie.

Dlaczego o tym piszę? Bo nigdy się nie dowiemy czy ktoś skończyłby inaczej, gdyby wybrał inną drogę. Są ludzie, którzy uzyskują dużą i długotrwałą poprawę po lekach... są ludzie, na których wydaje się, że to nie działa. Są ludzie, którzy rzucają psychiatrię i leki i udaje im się stanąć na nogi, a są tacy, którym się nie udaje... i nie jest to w żaden sposób odkrywcze.
Ja po prostu uważam, że psychiatria ma jeszcze przed sobą długą drogę (tak jak i z resztą wiele innych specjalizacji w medycynie), a problem jest taki, że cały czas popełnia te same błędy. Teraz czytamy o lobotomii i wydaje nam się absurdalne, jak ktoś o zdrowych zmysłach mógł wpaść na taki pomysł, żeby wbijać komuś w mózg szpikulec do lodu przez oczodół i jeszcze dostać za to Nobla... a jednocześnie podajemy dzieciom z ADHD pochodne popularnego narkotyku.




Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2013-06-22, 09:13, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
W szponach psychiatrii
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10450
Skąd: świat

Wysłany: 2013-06-22, 10:33   

Ja się z Tobą Em zgadzam. Bardziej chodzi mi o to, że przesadne branie do siebie tego co nam mówią czy psychiatrzy o naszej chorobie czy to, co chce nam przekazać ruch antypsychiatrii nie jest dobre.
Przesada w żadną stronę nie jest dobra, ale też ciężko zachować trzeźwość umysłu, jeżeli chodzi o nas samych.




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
W szponach psychiatrii
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-22, 10:54   

Psychosis napisał/a:
Przesada w żadną stronę nie jest dobra, ale też ciężko zachować trzeźwość umysłu, jeżeli chodzi o nas samych.

Podpisuję się pod tym rękami i nogami. Ale dochodzi jeszcze jeden problem... ten, o którym na początku filmiku wspomina Szasz... że ludzie zdają się na opinię specjalistów, bo sami specjalistami nie są... nie posiadają wiedzy niezbędnej do racjonalnej oceny sytuacji i trudno od nich oczekiwać aby posiadali. Nie można być specjalistą od wszystkiego - tak się po prostu nie da... co więcej nawet szukając informacji na własną rękę, osoba bez przygotowania może je źle interpretować i to na przykład jest główny błąd takich ruchów jak antypsychiatria - skrajna retoryka... bo gdyby ktoś pisał tonem umiarkowanym, bez sensacji, to by nikogo nie zainteresował...
Sama teraz łapię się na tym, że moja wypowiedź tutaj w temacie jest tak sformułowana by oddziaływać na emocje... Głupi przykład z tym lekiem na ADHD... użyłam sformułowania "pochodna popularnego narkotyku" i jest oczywiste, że wywoła to określoną reakcję u odbiorcy, bo nauczono nas, że narkotyki tylko szkodzą... a mogłam przecież podać tą samą informację neutralnie - podać grupę chemiczną i skutki uboczne... tylko, że to zapewne spotkałoby się tylko ze wzruszeniem ramion u odbiorcy, bo przecież wszystkie leki mają skutki uboczne. To jest problem w każdej dyskusji związanej z jakąś specjalizacją - czy to in vitro, czy badania genetyczne czy ekonomia... nierozeznany w temacie odbiorca przyjmuje interpretację osoby, która budzi jego zaufanie, bo sam nie posiada odpowiedniej wiedzy, by mieć własną opinię na dany temat.




 
 
W szponach psychiatrii
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-22, 13:14   

Alistair napisał/a:
Czyżby słaby psychiatra, o ile istnieje taka definicja przepisywal byle podobne gowno, bo coś obilo mu się o uszy, bojąc się kompromitacji?

W mojej osobistej opinii (nie uznawać tego co piszę za prawdę objawioną) o mózgu wciąż wiemy za mało. Niby widzimy pewne wzajemne zależności, ale nie rozumiemy ich, a nawet jak nam się wydaje, że rozumiemy, to potem pojawiają się rzeczy w tym naszym rozumieniu "niemożliwe". Bo jest "niemożliwe" żeby pacjent z zaawansowanym parkinsonem po zabiegu placebo uzyskał poprawę... a jednak takie wyniki pojawiają się podczas prób klinicznych. Rzeczywistość czasem przypomina jeden z tych medycznych żartów, że jak pacjent się uprze żeby żyć, to medycyna jest bezsilna. Kiedy odkryto SSRI i okazało się, że wykazują one pewną skuteczność zaczęto teoretyzować, że depresja ma związek ze zbyt małą ilością serotoniny w przestrzeni międzysynaptycznej... ale zależności biochemiczne w naszych organizmach bywają tak skomplikowane, że trudno określić co jest przyczyną, a co skutkiem. Ktoś może mieć mało serotoniny, ale kompensować to wysoką ilością lub wydajnością receptorów serotoninowych, niewielką ilością/wydajnością MAO albo COMT - sam poziom serotoniny zbyt wiele nam nie mówi. Ta cała teoria ma też jeszcze jedno małe "ale"... SSRI podnoszą poziom serotoniny w przestrzeni międzysynaptycznej od początku leczenia... ale na efekt terapeutyczny trzeba czekać około miesiąca... to chyba coś nie halo... bo jak bierzemy przykładowo agonistów receptora GABA (leki na sen i uspokojenie) to efekt jest widoczny od razu, jak bierzemy inhibitory COX (popularne środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe) to też nie czekamy miesiąc na efekt. Efekt terapeutyczny SSRI polega najprawdopodobniej na stymulowaniu powstawania nowych neuronów w mózgu... a na dodatkowej serotoninie w przestrzeni międzysynaptycznej zyskują głównie osoby, które mają bardzo znaczne obniżenie napędu (nie nastroju, ale właśnie napędu)... Ten mechanizm jest też przyczyną tego, że w wielu krajach na opakowaniach SSRI jest ostrzeżenie, że mogą zwiększać ryzyko samobójstwa... osoba w głębokiej depresji niemogąca podnieść się z łóżka nie zaplanuje i nie dokona aktu samobójczego... ale w skutek działania leku napęd wraca zanim pojawia się jakakolwiek poprawa nastroju i taki człowiek może wtedy dokonać próby samobójczej.




Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2013-06-22, 13:35, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
W szponach psychiatrii
Alistair 



Wiek: 31
Dołączył: 02 Cze 2013
Posty: 295
Skąd: Południe

Wysłany: 2013-06-22, 16:49   

O czym to świadczy? O sile danego organu w określonej sytuacji? Czy może cud natury? :D

Tak jakby podsumowując. Czyli wszędzie pomoc pacjentowi odbywa się w innym czasie, bo jedni angażują się w swoją pracę i znają metody leczenia a innym niby na tych samych zasadach wychodzi to gorzej?

A z drugiej strony odebrałem to tak. Ci lekarze mają do dyspozycji leki, ale żaden z nich w pełni nie zadowoli ani pacjenta ani lekarza, bo ten drugi nie przygotował się dobrze do sprawdzianu. No bo z tego co napisałas na końcu skutki podania tego mogą być w efekcie końcowym tragiczne. Czyli co, świat dalej odkrywa skuteczne antidotum w niektórych przypadkach, bo najzwyczajniej poprzednie są ryzykowne?




Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
 
 
W szponach psychiatrii
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 12