ta dziwna śmietana, albo serki topione, wydają mi się tym złym produktem, ale znów nie mają długiego i dziwnego składu...
Dla mnie wystarczy mleko w składzie, żeby uznać je za niezdrowe. Ogólnie chyba nie ma co się rzucać na głęboką wodę, włączaj do posiłków więcej warzyw, owoców, orzechów, kasz, strączków... Poczytaj może, jakie składniki w produktach spożywczych są szkodliwe i staraj się ich unikać. W końcu powinno wejść Ci to w nawyk, jak już się zorientujesz np. produkty jakich firm warto kupować, a których unikać.
Powiem tak. Owoce i warzywa lubię, nie wyobrażam sobie bez nich obiadu czy tam, że w domu nie będzie coś leżeć, co można podjeść. Kiełki nawet smaczne, ale raczej nie mam do nich zbytnio dostępu, chyba że przyjdzie mi na myśl wychodować sobie rzeżuchę, z orzechami tak samo. Za słodkimi napojami nie przepadam, słodycze lubię, ale za to wchłaniam ogromne ilości sera. Nie mam zamiaru rzucać się na głęboką wodę. Może bardziej zrewidować swoją dietę, zobaczyć co tam można dorzucić. Tym bardziej, że lubię odkrywać nowe smaki.
Serek i twarożek często jadam, nawet w pracy, ale ile można i zazwyczaj w pracy potrzebuję 1 czy 2 posiłków, jeśli śniadania nie zjem w domu. No i kwestia przygotowania. Często widzę, że jakieś "zdrowe potrawy" zajmują strasznie dużo czasu, a taka sałatka też jest czasem pracochłonna. Chyba tylko to powstrzymuje mnie od takiego jedzenia. Ogrom wymyślnych składników i czas.
I dlaczego mleko w produktach jest złe? Chyba, że mówimy o jakiejś specjalnej diecie.
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"
Pewnie bywają i praco- i czasochłonne sałatki, tylko jeszcze pozostaje ustalić, powyżej ilu minut zaczyna się ta kategoria. Dużo robi zorganizowanie się, jak robisz jakąś z kaszą, to w trakcie gotowania kroisz składniki i zamykasz się zazwyczaj w czasie, kiedy jest ona gotowa. Potem to już kwestia wymieszania, a jak zrobisz sobie większą porcję to oblecisz nią parę dni. Część wymyślnych składników da się zamienić/pominąć, jak jest sałatka z quinoa, to duże prawdopodobieństwo, że kasza jaglana całkiem sprawnie ją zastąpi.
Tak sobie myślę, że na początek może poszukiwanie pomysłów z kategorii "meal prep" byłoby dobrym rozwiązaniem? Wyznaczasz sobie trochę czasu w określone dni np. w niedzielę i środę i szykujesz wtedy jadło na parę dni pod rząd.
Taką bardzo prostą, szybką i dającą wiele możliwości modyfikowania smaku propozycją do przygotowania sobie czegoś zdrowego jest nocna owsianka, ładujesz wszystko do słoika, zalewasz na zimno mlekiem/napojem roślinnym, potem rano wyjmujesz z lodówki nie martwiąc się robieniem kanapek do robolni. Moja ulubiona kombinacja to banan + gorzka czekolada, marchewka z korzennymi przyprawami, malinami i masłem orzechowym (wychodzi jak ciasto marchewkowe). Albo budyń jaglany, ugotowaną kaszę blendujesz z mlekiem/napojem roślinnym, wanilią/kawą i na przykład mrożonymi/świeżymi owocami lub wykładasz je warstwami by było bardziej fancy, rzucasz trochę orzechów, czekolady, whatever i siup do słoika.
Owsiankę też możesz sobie upiec na przykład w formie muffinek i tak zabierać ze sobą. I to nawet niekoniecznie na słodko, można na wytrawnie, ostatnio mam fazę na szpinak i cukinię i naprzemiennie takie muffiny noszę sobie do robolni. To może zająć trochę więcej czasu, ale jak wyjdzie większa ilość muffinek to masz jadło na parę dni, nadwyżkę można zamrozić. Całkiem bezproblemowe są też wrapy, smarujesz sobie taki placek np. hummusem, serkiem czy czym chcesz, walisz warzyw by fajnie chrupało (ja sobie kroję, ale możesz sobie kupić gotowy mix), jakiejś salsy albo ajvaru i, hm, na przykład nie wiem, kapkę serka wiejskiego, tofu lekko podprażone na patelni, zawijasz, gotowe.
Jak jest gdzie jadło podgrzać albo jeśli dysponujesz małym termosem, to wtedy otwiera się jeszcze więcej możliwości uproszczenia sobie wszystkiego - wczorajszy obiad dzisiejszym lunchem, włala.
Często widzę, że jakieś "zdrowe potrawy" zajmują strasznie dużo czasu, a taka sałatka też jest czasem pracochłonna.
Nic bardziej mylnego! Czas gotowania większości produktów do sałatek zajmuje mniej więcej piętnaście minut, w tym czasie kroisz surowiznę, wszystko bach bach do miski i wuala, gotowe.
Cytat:
Ogrom wymyślnych składników
Jeżeli postawisz sobie za cel dodawać do posiłków wymyślne składniki. Porwanie sałaty czy wrzucenie do gara zielonego groszku z puszki to naprawdę nic wymyślnego.
Cytat:
I dlaczego mleko w produktach jest złe?
Dorosły człowiek nie toleruje laktozy, mleko matki jest człowiekowi potrzebne tylko na początku jego życia. Krowa daje mleko, żeby wykarmić cielaki, nie po to byśmy mieli serek topiony do chleba. No chyba, że ludzka matka nie ma pokarmu no to można się poratować, żeby przeżyć... Samo dodawanie mleka do kawy jest dla mnie czymś niezbyt naturalnym.
Nie twierdzę oczywiście, że nie jem mleka, od dziecka jadłam nabiał i trudno mi teraz tak nagle z niego zrezygnować... Głównie ze względu na uzależniający smak sera. A i tak kończy się to dla mojego brzucha bardzo boleśnie.
Ok. To mi już coś wyjaśnia. Jak coś, przyjmę jakieś przepisy do popróbowania (tylko błagam, bez papryki). Widziałam tu kanał z przepisami. Zawsze żyłam w przeświadczeniu, że taką sałatkę to można góra dwa dni potrzymać i się zepsuje, a już z samych warzyw, to już w ogóle (choć tyle mi schodziło zjedzenie jej, więc w porządku). Wiem np. że ryżu nie powinno się przechowywać więcej niż 24h. Ugotowanego oczywiście. A muffinki brzmią bardzo zachęcająco. No i nie wiem co czym zastąpić w razie potrzeby...
Ostrzegam tylko, że jestem raczej niezbyt zaawansowana w kuchni, jakieś proste rzeczy zrobię, ale nic bardzo skomplikowanego. Ot, zupę ugotuję, obiad jakiś zrobię. Wilk jeszcze od tego nie umarł i nawet talerz wyczyści, więc chyba może być. Hah
Podgrzać gdzie jest, ale ja to człowiek taki jestem, że nawet zimne ziemniaki na drugi dzień ze wczorajszego obiadu zjem i mi nie przeszkadza, a gorącym czy nawet ciepłym, to się poparzę. Termos tez się zajdzie.
Co do mleka, rozumiem. Tylko tak mnie zastanawia czy poza tą mocną nietolerancją laktozy, to coś mu robi takie spożywanie mleka.
P.S. sera nigdy nie oddam!
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"
Ostatnio zmieniony przez L.M. 2020-06-24, 14:56, w całości zmieniany 1 raz
. Zawsze żyłam w przeświadczeniu, że taką sałatkę to można góra dwa dni potrzymać i się zepsuje, a już z samych warzyw, to góra dwa dni (choć tyle mi schodziło zjedzenie jej, więc w porządku). Wiem np. że ryżu nie powinno się przechowywać więcej niż 24h.
Hmmm... bo to prawda? Uwierz mi, jestem mikrobiologiem z zawodu. Dłuższe przechowywanie to zdrowotna rosyjska ruletka.
Cytat:
Tylko tak mnie zastanawia czy poza tą mocną nietolerancją laktozy, to coś mu robi takie spożywanie mleka.
Zależy kogo zapytasz. Zdania są podzielone. Diety to w dzisiejszych czasach kontrowersyjny temat. Jeden eliminuje laktozę, gluten i co tylko może, a inny stwierdzi, że póki nie ma medycznych przeciwwskazań to będzie jadł.
Ok, to co z tym przechowywaniem, o którym wspomniano wyżej?
Ale ktoś tu pisał, że dlugo przechowuje? Nie zauważyłam. Gdzie?
Sama nie trzymam sałatki dłużej niż 2 dni. Tam się zwyczajnie namnażają mikroby i wiele razy widziałam naocznie dowody. Wyjątkiem jest jedynie sałatka warzywna z samych konserw, bo ona była sterylna na starcie (czego nie można powiedzieć o sałatce ze świeżych warzyw).